Moja własna metamorfoza

 



Patrząc na mnie pewnie myślicie – jaka metamorfoza? Przecież ta dziewczyna wygląda jak modelka, jest piękna, zgrabna… No właśnie. Niestety długie lata nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Zostało mi wpojone, że nadrzędnymi wartościami są intelekt, wiedza, osiągnięcia, pracowitość oraz oczywiście dobre serce. I to wystarczy. Pewnie to znacie. 

Mam prawie 40 lat i to były właśnie takie czasy. Wygląd i dbanie o swoje ciało były umniejszane, przynajmniej w moim otoczeniu. 

Ma to oczywiście swoje gorsze i lepsze strony – dzięki temu stałam się niezależna, spełniam się zawodowo, otaczają mnie wspaniali ludzie.



Jednak w głębi duszy z lekkim żalem patrzyłam na wspaniałe modelki, zwłaszcza z lat 90 – piękne kobiety z których emanowało „to coś” – lekkie podejście do swojego wyglądu z podkreślaniem tego, co najlepsze. 

Jaki związek ma z tym hairtalk extensions? Kiedy tak naprawdę czuję się piękna? Czy można zachować swoją naturalność i jednocześnie podkreślać kobiecość? Co mnie skłoniło aby wysłać zgłoszenie do hairtalk extensions?

Moim zdaniem piękno to życie w zgodzie z samym sobą; wolność, możliwość wyboru i szczęście. Jednak czy zawsze taka byłam?

Dotarło do mnie, że wygląd jest dla mnie ważny! Tak – dla samej siebie, nie dla innych. Miałam ochotę się tym pobawić i przestać traktować to z taką powagą. Nosimy biustonosze push up, dżinsy podkreślające pośladki – to dlaczego by nie przedłużyć włosów? Oczyma wyobraźni wyraźnie widziałam, jak chciałabym wyglądać. Marzyłam o look’u California girl. Uwielbiam lato, słońce, aktywność fizyczną, a z tym mi się to kojarzy. Poza tym od dawna marzyłam o jaśniejszych włosach, a dziewczyny z hairtalk zaproponowały mi koloryzację bez konieczności użycia rozjaśniacza na moich własnych, bardzo delikatnych włosach.




No i zaczęło się. Ta sesja przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Przyglądałam się pracy ekipy i jestem pod wrażeniem profesjonalizmu, rzetelności i zaangażowania – to wszystko dla mojego nowego JA! Wszystkie detale, takie jak ustawienie blendy aby wychwycić najlepsze światło, powtórzenia ujęć dla jak najlepszego efektu, aby wydobyć „to coś” robiły na mnie ogromne wrażenie. Nabrałam ogromnego szacunku dla profesji modelki – to jest ich życie, pasja, radość, coś, co ociera się bardzo blisko o sztukę. Zrozumiałam także, że praca modelki to nie tylko wygląd – ważne są też talent, osobowość i wnętrze, które widać na zdjęciach. Tego dnia zdecydowanie królowała kobiecość.




Czy ta sesja zmieniła coś we mnie? Przede wszystkim pomogła mi otworzyć się na poszukiwanie nowych rzeczy, a nawet eksperymentowanie.

Dzięki niej w końcu dostrzegłam samą siebie – tą którą tak długo ignorowałam. 

A to dopiero początek.

Komentarze

Popular Posts